A tu spadło trochę śniegu i nasza Zosia, po pierwszych "dywanowych" próbach i przejściu domu wszerz i wzdłuż w butach narciarskich, wierci nam dziurę w brzuchu - Kiedy w końcu pójdziemy na narty???
Za oknem zrobiło się naprawdę zimowo. Podejmujemy wyzwanie.
Na pierwszy raz wybieramy wyciągi i stok narciarski na polanie Biały Potok. W połowie drogi między wylotem dol. Kościeliskiej a dol. Chochołowską, na charakterystycznym zakręcie przy pensjonacie i restauracji Józef.
Ze względu na usytuowanie na uboczu liczymy na mniejsze ilości ludzi, szczególnie imprezowiczów i szalonych młodych. To idealne miejsce na stawianie pierwszych kroków na nartach. Jest wszystko co potrzeba - knajpka, wypożyczalnia sprzętu i szkółka narciarska. Trzy łatwe wyciągi orczykowe i prawie płaskie trasy :)
Na pierwszy raz idealny okazuje się stok poniżej karczmy. Jest dobrze ogrodzony, idealnie równy, o niewielkim stopniu nachylenia. Zapinamy Zośce narty ( wcześniej pochodziła trochę w samych butach po śniegu marudząc, że ciasno... ) i uczymy ją chodzić na nartach, czyli suwać i człapać.
Już wcześniej ustaliliśmy, że na początek zaczniemy bez instruktora. Zosia niechętnie współpracuje z nieznajomymi, więc nie chcieliśmy dokładać jej dodatkowego stresu...
Łączymy czubki nart Zośki niezwykłym w swojej prostocie gadżetem, przywiezionym przez naszą przyjaciółkę z wielkiego świata. To takie klamerki łączące na stałe czubki nart - naprawdę bardzo ułatwiają pierwsze zmagania z nartami.
Dość szybko w młodym zawodniku pojawia się chęć szalonej jazdy w dół.
Wyciąg kusi, więc i tego trzeba spróbować. Orczyk jest wolny i dość wygodny, jak na trudne początki, aczkolwiek brakuje tzw. taśmociągu dla najmłodszych - po prostu stajesz i jedziesz....
Podsumowując - wyprawa udała się super. Stok był idealnie przygotowany, bardzo bezpieczny, wręcz stworzony stawiania pierwszych kroków na nartach. Jedyny minus to brak taśmociągu, ale to nadal rzadkość w Zakopanem. Starsze dziecko poszalało na trudniejszej i dłuższej trasie, również super przygotowanej i zabezpieczonej.
My zaczęliśmy bez instruktora, ale na stoku było dużo uśmiechniętych maluchów, które chętnie współpracowały z instruktorami.
Szczerze polecamy!
Niedługo, jak tylko pogoda pozwoli sprawdzimy z naszą trzylatką następne stoki. I oczywiście napiszemy o tym tutaj.
Zosia po udanym debiucie zasnęła ze słowami : Fajnie się jeździ na nartach....
Fajnie, że zaczęliście pisać tego bloga, będę śledził :-)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że za rok cała wasza rodzina stanie na nartach... Będziemy na was czekać :)
UsuńSuper, że jest stronka. Dobrze się czyta i ogląda:) Nas nie trzeba zachęcać, ale zawsze warto poczytać, może czegoś jeszcze nie wiemy.
OdpowiedzUsuńgratulacje. pozdrawiam z w-wy
OdpowiedzUsuńGratulacje. pozdrawiam z w-wy :-)
OdpowiedzUsuń